Zdobywanie wiedzy nie zdało się na wiele, gdy przyszła chwila zmęczenia i dopadł mnie COVID19. Ale może zacznę od początku…
Od marca 2020 przestrzegaliśmy z Kasią zasad profilaktyki:
- wysypianie się,
- zróżnicowana dieta,
- suplementacja,
- spacery po świeżym powietrzu,
- wietrzenie mieszkania,
- unikanie dużych skupisk ludzkich,
- mycie rąk zaraz po wejściu do domu.
Trwaliśmy dzielnie. Żadna poważna infekcja nam się nie przytrafiła
Siła SMS-a
Mamy w rodzinie parę, która równie jak my, a może jeszcze bardziej przestrzega zasad higieny. Też nie chorowali. Uważaliśmy, że jeśli komuś w rodzinie przydarzy się COVID19 to oni będą ostatni. Aż to pewnej środy Kasia pisze do mnie SMS-a „Ewa i Heniek mają COVID”. Ciśnieni mi wzrosło. Było około 2-giej po południu. Z wspomnianą parą widzieliśmy się jakieś pół roku wcześniej.
Wróciłem do domu. Kasia już znała więcej szczegółów. COVID był potwierdzony testem. Objawy mieli nieciekawe: ból gardła, gorączka, ogólne „rozbicie”.
Generalnie uznałem, że pora zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Miałem już dosyć życia w obawie przed chorobą. Zachorowanie oznaczało zdobycie przeciwciał.
O godzinie 22 i ja poczułem dreszcze, katar, ból w gardle…
Nastawienie decyduje o wszystkim
Okazało się, że i o odporności też. Walczyliśmy prawie 10 dni. Gorączka około 38 stopni, straszne osłabienie. Gdy jednego dnia wydawało się, że jest lepiej to kolejny rozwiewał nadzieje i przynosił pogorszenie samopoczucia. Taki „Dzień świstaka”.
Wtedy to przypomniała mi się książka Viktora Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Gdy pracował przez kilka miesięcy jako pielęgniarz w baraku chorych na tyfus nie zachorował mimo wycieńczenia. Dlaczego? Myślami był już w czasach poobozowych. Marzył o wydaniu książki, a każdą wolną chwilę przeznaczał na robienie notatek na skrawkach papieru. Duszą był tam, gdzie nie mógł się zarazić. Nie dopuszczał do siebie myśli o chorobie. Miał nastawienie, które chroniło go przed destrukcyjnym działaniem obozu jak sztormiak przed deszczem.
Nasz COVID19
Chorobę przeszliśmy lekko, bo w warunkach domowych. Żadnych pamiątek po niej też nie mamy. Nie sądzę, że akurat dostałem jakąś dawkę wirusa, gdy czytałem SMS-a o chorobie w rodzinie. Raczej on skłonił mnie do rezygnacji. Nastawienie było silniejsze niż: wyspanie, zdrowa dieta. Taka nauczka na przyszłość. A lektura? Cóż, wiedza przestaje chronić, gdy nie jest jeszcze nawykiem. Przychodzi chwila zmęczenia i… czego Wam nie życzę